Jest taki eksperyment psychologiczny, podczas którego uczestnicy poproszeni zostali, aby za wszelką cenę, cokolwiek by się nie działo, nie myśleli o różowym słoniu. A czy Wy próbowaliście kiedyś NIE MYŚLEĆ o różowym słoniu? Spróbujcie. Daję głowę, że jedyne, co będzie Wam przychodziło na myśl, to właśnie wielki, lśniący, jaskraworóżowy słoń, nieważne, jak bardzo będziecie starali się myśleć o czymś innym.
Osoby, które korzystały kiedykolwiek z jakiejkolwiek diety
(halo, są tu jakieś, które tego nigdy NIE robiły?), znają to bardzo dobrze: "Nie mogę jeść słodyczy, nie mogę myśleć o słodyczach, słodycze nie istnieją, nie ma ich we wszechświecie, a już na pewno nigdzie, ale to przenigdzie nie ma lodów waniliowych!!!"
Po jednej stronie kartki produkty i dania, których jedzenie nasz lekarz/dietetyk/autorka książki zaleca, pośrodku produkty "może-jeszcze-nie-takie-złe-ale-lepiej-uważaj", a po drugiej - te, które należy omijać ze zdecydowanego daleka. Czyli lody, ciastka, batony, karkówka, gyros, frytki... Wszystko to, co kochamy najbardziej, a co przyczyniło się do naszej nadwagi.
Po jednej stronie kartki produkty i dania, których jedzenie nasz lekarz/dietetyk/autorka książki zaleca, pośrodku produkty "może-jeszcze-nie-takie-złe-ale-lepiej-uważaj", a po drugiej - te, które należy omijać ze zdecydowanego daleka. Czyli lody, ciastka, batony, karkówka, gyros, frytki... Wszystko to, co kochamy najbardziej, a co przyczyniło się do naszej nadwagi.
O ile jasne jest, że pewne produkty mają więcej kalorii, tłuszczu i cukru niż
inne (i dlatego ich spożywanie może nie sprzyjać odchudzaniu, jeśli jemy ich za
dużo), o tyle tworzenie czarno-białych kategorii jedzeniowych może być dla długotrwałych
skutków naszych wysiłków dietetycznych również niebezpieczne.
Nasze ukochane lody, które wylądują po "czarnej" stronie tabeli, staną się naszym różowym słoniem, a my złapiemy się po jakimś czasie na tym, że lody są wszędzie. Na spacerze w parku, podczas zakupów w galerii handlowej, na imprezie rodzinnej, w lodówce osiedlowego sklepu, są podstępnie dodawane nawet do kawy mrożonej, na którą mamy tak bardzo ochotę, jak tylko temperatura podnosi się o kilka stopni. Im więcej będziemy widzieć lodów w zasięgu wzroku (a nawet tylko w naszych myślach), tym trudniej będzie nam się im oprzeć. A kiedy nasza lodowa samoobrona upadnie, jest duża szansa, że zjemy ich dużo - dużo więcej, niż gdybyśmy nie powstrzymywali się tak usilnie przez dłuższy czas.
Psychologowie mówią - jedyny sposób na to, aby pozbyć się różowego słonia, to myśleć o nim. Po paru sekundach nasze myśli powędrują zupełnie gdzie indziej. A co mówi specjalista psychodietetyki o lodach?
Można poradzić sobie z nimi na dwa sposoby: albo ustalić reguły jedzenia zakazanego smakołyku (np. nie częściej niż raz na dwa tygodnie, tylko na deser po obiedzie, wyłącznie z rodziną na spacerze, w te dni, kiedy mamy trening) lub zastąpić je zdrowszą alternatywą, dzięki której będziemy mogli cieszyć się nimi częściej.
A dlaczego by nie, jeśli możemy zrobić lody z mrożonych bananów i niskotłuszczowego jogurtu? Obiecuję, będą pyszne :-)
2 porcje, 1 porcja to ok. 180 kcal.
2 małe bardzo dojrzałe banany
50 g jogurtu greckiego 0% tłuszczu
25 g płatków migdałów
Migdały upraż na suchej patelni do uzyskania złotego koloru.
Banany pokrój na kawałki i włóż w zamkniętym pojemniku do zamrażarki na kilka godzin. Wyjmij z lodówki, wrzuć do miksera i zmiksuj dokładnie. Dodaj jogurt naturalny i zmiksuj ponownie na gładką masę.
Podawaj od razu posypane płatkami migdałów.
uwielbiam takie lody!
OdpowiedzUsuńA sezon lodowy właśnie się rozpoczął :-)
Usuńnajprostsze i najlepsze :)
OdpowiedzUsuńDokładnie :-)
Usuń