Dla przeciętnego Kowalskiego dieta ma jedno zadanie: ma pozbawić go nadmiaru ciała, najchętniej przy niezmienionym sposobie odżywiania się ("No tak, to jasne, że nie mogę jeść słodyczy. Ale chyba nie ma pani na myśli tego rogala z czekoladą, którego zjadam codziennie na śniadanie?"). Ewentualnie Kowalski zgadza się na nawet bardzo drastyczną zmianę swoich nawyków ("No dobra, rogal odchodzi"), ale tylko na krótko ("A ile to będzie trwało? Trzy miesiące i będę znów mógł jeść to, co wcześniej?").
Gdybyśmy jednak wrócili do pierwotnego znaczenia słowa "dieta", okazałoby się, że nie chodzi o tymczasowe odstawienie ulubionych fast foodów po to, by zobaczyć na wadze upragnione 10 kilo mniej. Okazałoby się, że chodzi o trwałą zmianę nawyków żywieniowych, która będzie dla nas zdrowa, w dłuższej perspektywie znacznie ograniczy ryzyko wystąpienia wielu chorób cywilizacyjnych (z nadciśnieniem, otyłością i cukrzycą na czubku tej góry lodowej), a docelowo będzie wspierała osiągnięcie pożądanej masy ciała.
Naukowcy robią oczywiście rankingi diet, ale ich lider wcale nie jest zmyślnym narzędziem gastronomicznych tortur. Dieta DASH (Dietary Approaches to Stop Hypertension, czyli w wolnym tłumaczeniu sposób odżywiania mający zatrzymać nadciśnienie) oprócz swojego głównego oddziaływania ma jeszcze parę innych: wspiera redukcję nadmiernej masy ciała, zapobiega cukrzycy oraz jest dobry dla serca. Jest bardzo odżywczy i stosunkowo łatwy do wprowadzenia.
Dieta DASH to kilka naprawdę prostych zasad, do których natychmiastowego wprowadzenia w życie bardzo zachęcam: duża ilość głównie sezonowych warzyw i owoców, kilka porcji chudego nabiału dziennie, produkty zawierające złożone węglowodany (ciemne pieczywo i brązowy ryż na przykład) oraz rozsądna ilość chudego białka (mięso drobiowe, ryby). Do tego umiarkowane ilości zdrowych tłuszczów z orzechów, nasion, olejów i oliwy tłoczonych na zimno oraz ograniczenie soli - i mamy najlepszą dietę na świecie. Do stosowanie codziennie, na zawsze.
Jedna porcja zupy porowo-ziemniaczanej to jeden kompletny posiłek. Nie katuj się dietą, zjedz rozsądny obiad :-)
4 porcje, 1 porcja to ok. 289 kcal
2 łyżki oliwy
4 cienkie pory
500 g ziemniaków
2 szklanki mleka 2%
2 szklanki wody
1 kopiasta łyżeczka suszonego tymianku
sól, biały pieprz i gałka muszkatołowa do smaku
200 g jogurtu naturalnego
120 g łososia wędzonego
Pory pokrój w plasterki, a ziemniaki w kostkę. W garnku rozgrzej oliwę. Wrzuć pory, posól odrobinę i smaż kilka minut, mieszając, żeby się nie przypaliły. Dodaj ziemniaki i zalej wodą oraz mlekiem. Dorzuć suszony tymianek. Gotuj ok. 20 minut, aż ziemniaki będą całkowicie miękkie.
Zdejmij zupę z ognia. Zmiksuj na gładko. Ponownie podgrzej i dopraw solą, pieprzem oraz gałką muszkatołową do smaku. Gotuj na małym ogniu kilka minut. Przed podaniem dołóż jogurt naturalny oraz wędzonego łososia.
Przepis bazowy: http://www.myrecipes.com/recipe/golden-potato-leek-soup-with-cheddar-toasts
Zupa krem to mój żywioł- są syte a nie obciążają :) PYCHA!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :)
Ja też uwielbiam kremy, na pewno zajrzę :-) Pozdrawiam!
Usuńmoże być łosoś wędzony na zimno?
OdpowiedzUsuńMoże :-)
OdpowiedzUsuń