Chlebek bananowy z czekoladą i orzechami, czyli o syndromie "ostatniej wieczerzy"

...ooostatni! A od jutra - pilates po śniadaniu, obiedzie i kolacji. W końcu mamy początek Nowego Roku, szansę na początek Nowego Życia, kompletny detoks i całkowitą przemianę. Aby zacząć ten proces przeistaczania się z poczwarki w motyla z przytupem (tym razem przecież na pewno się uda), trzeba się dobrze przygotować.

Na początek zrób porządek w lodówce. Od poniedziałku (od pierwszego, od po weekendzie, od nowego Nowego Roku) rozpoczynasz dietę, więc nie może w niej być kabanosów (za dużo tłuszczu), coca-coli (sam cukier), pierniczków (i jednego i drugiego), paluszków, wafelków, śliwek w czekoladzie, samej czekolady, bułeczek maślanych, likieru kokosowego, parówek, keczupu, małych czekoladowych cukierków z nadzieniem... To wszystko musi zniknąć, najlepiej w twoim brzuchu. Nie wyrzucisz przecież niczego, co nadaje się do jedzenia. Od jutra kiełki i woda z cytryną, więc dzisiaj musisz najeść się na zapas. Co z tego, że jeśli podsumujesz wszystkie zjedzone kalorie, wychodzi jakieś pięć miliardów. To nieistotne, bo przecież jakoś trzeba sobie zrekompensować (z góry, a jakże) nadchodzący okres głodu.

Cała ta sytuacja przestaje być śmieszna, gdy okazuje się, że zapału wystarcza Ci na jakieś 3 dni oraz 13 i pół godziny. Dieta w formie "wszystko albo nic" (gdzie "wszystko" oznacza najczęściej to, co powyżej, a "nic" jakiś wymyślny i/lub katorżniczy system odżywiania, gdzie zasad jest więcej niż produktów, które można jeść) szybko może stać się zbyt trudna do zniesienia. 

Odrobina świątecznego obżarstwa nie powinna nikomu zaszkodzić. Jeśli jednak dwa ostatnie tygodnie Nowego Roku spędzamy na jedzeniu wszystkiego, co nawinie nam się pod rękę w przygotowaniu na nadejście czasów głodu, może się okazać, że zamiast pięknej sylwetki na wakacje dorobimy się kilku dodatkowych fałdek, których nie spalimy do kolejnego Sylwestra.

Zjawisko to w psychologii odżywiania nazywa się syndromem "ostatniej wieczerzy". Zjawisko o tyle powszechne, co szkodliwe, bo odciąga nas od tego, co powinno być naszym pierwszym i najważniejszym celem - zmiany nawyków na stałe tak, aby stracić na wadze i aby utracone kilogramy już nigdy nie wróciły.

Dla tych, którzy w Nowym Roku postanowili nie popadać w skrajności, przygotowałam dzisiaj przepis na chlebek bananowy - zdrowszą alternatywę deseru lub słodkiego śniadania.

Zdrowego Nowego Roku!!!

12 porcji, 1 porcja to ok. 216 kcal

3 małe dojrzałe banany
100 g jogurtu naturalnego
50 g oleju kokosowego roztopionego
2 duże jajka
1/2 szklanki cukru kokosowego
175 g mąki orkiszowej razowej drobnomielonej
30 g mielonego siemienia lnianego
3/4 łyżeczki sody oczyszczonej
1/2 łyżeczki soli himalajskiej
1/2 łyżeczki cynamonu
szczypta gałki muszkatołowej
50 g gorzkiej czekolady min 70% kakao, posiekanej
50 g orzechów włoskich posiekanych i uprażonych na suchej patelni

W dużej misce rozgnieć banany, dodaj jogurt, olej i jajka. Zmiksuj. Dodaj cukier i zmiksuj ponownie.

W drugiej misce połącz mąkę z resztą suchych składników (siemieniem, sodą, solą, przyprawami), dokładnie wymieszaj. Dodaj mieszankę do masy bananowej i zmiksuj razem. Do ciasta dodaj orzechy i czekoladę i wmieszaj delikatnie.

Piecz w formie keksowej wysmarowanej bardzo cienko tłuszczem przez ok godzinę w temperaturze 180°C. Po upieczeniu studź przez kwadrans w foremce, a potem wyjmij, połóż na kratkę i zostaw do całkowitego ostudzenia.



Przepis oryginalny tutaj.

0 komentarze:

Prześlij komentarz