Sałatka z fetą i arbuzem, czyli o tym, dla kogo planowanie posiłków nie jest dobrym rozwiązaniem

Planowanie posiłków to jeden ze sposobów radzenia sobie z trudnymi kwestiami związanymi z odżywianiem - stosowaniem diety odchudzającej czy wprowadzaniem zdrowych nawyków żywieniowych (trochę więcej na ten temat pisałam tutaj). Dzięki planowaniu posiłków wiem, co będę jadła z wyprzedzeniem. Mogę sporządzić odpowiednią listę zakupów i ją zrealizować w sklepie, przewidzieć czas potrzebny na przygotowanie dania w zagonionym tygodniu wypełnionym różnymi zadaniami i zapewnić sobie lodówkę pełną zdrowych produktów, z których z łatwością przyrządzę smaczny posiłek. Ograniczam w ten sposób podjadanie, bo mając wszystko zaplanowane i przyrządzone wcześniej, nie chodzę głodna, a moja samokontrola nie jest wystawiana na ciągłą próbę.

Dzięki planowaniu jestem też bardziej zorganizowana - nie marnuję jedzenia (bo kupiłam tylko tyle, ile potrzebowałam), nie biegam w popłochu, głodna, w poszukiwaniu czegoś do jedzenia (bo mam już wszystko zaplanowane i przygotowane). Oszczędzam czas, pieniądze i kalorie, bo jak wiemy, jedzenie przygotowywane w domu jest najczęściej zdrowsze niż to z restauracji i barów.

Wszystko to brzmi tak pięknie, że aż ciężko uwierzyć w to, że istnieje całkiem spora grupa osób, dla których planowanie posiłków nie działa.

Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę, że nakładanie sobie ograniczeń wywołuje na dłuższą metę efekt zupełnie odwrotny do zamierzonego (więcej o tym tutaj i tutaj), sprawa nie jest już tak tajemnicza. Planowanie posiłków w rozumieniu ustalania dokładnego jadłospisu na kolejne dni tygodnia (a przecież raczej nikt nie planuje, że jutro na kolację zawita do ulubionej amerykańskiej sieciówki z hamburgerami, tylko że zje sałatkę z quinoa i avocado) ma sporo cech diety odchudzającej, nawet jeśli ten plan żywieniowy nie ogranicza kalorii w drastyczny sposób. Planowanie z dużym wyprzedzeniem nie pozwala być nam w kontakcie z potrzebami naszego ciała, a te potrafią być zwariowane, zmieniać się w czasie i wcale nie muszą oznaczać czegoś bardzo złego (np. mogę mieć dzisiaj ochotę na soczystą wołowinę, a nie na zupę pomidorową). Cała sytuacja może się więc skończyć tak, że po zjedzeniu super zdrowego, wcześniej przygotowanego posiłku, i tak zawitamy do naszej ulubionej restauracji po frytki, bo nasza ważna potrzeba nie została zaspokojona. Sprawę pogarsza fakt, że planowanie na dłuższą metę potrafi być przewidywalne i śmiertelnie nudne...

Ideałem byłoby, gdybyśmy mieli tak wyregulowane mechanizmy samokontroli, że niepotrzebne byłyby żadne zewnętrzne narzędzia je wspomagające. W naszym zagonionym świecie pełnym bodźców jedzeniowych, które atakują nas już od najwcześniejszych lat naszego życia, coraz mniej osób ma takie szczęście. Planowanie posiłków może być więc formą całkiem skutecznej kontroli nad tym, co zjadamy w ciągu dnia.

Dla kogo więc planowanie posiłków nie jest dobre? Odpowiem jak każdy psycholog - to zależy :-) Jeśli czujesz, że masz trudności z utrzymywaniem założonego planu żywieniowego, męczą Cię wyrzuty sumienia z powodu nawet małych odstępstw, jesteś nieusatysfakcjonowany po większości zaplanowanych posiłków, albo od czasu planowania więcej podjadasz - być może czas na refleksję, czy to narzędzie na pewno jest dla Ciebie.

A jeśli masz ochotę (albo jeśli masz ochotę sobie ją zaplanować), proponuję dzisiaj idealną letnią sałatkę z fetą, arbuzem i orzeszkami piniowymi.

2 porcje, 1 porcja to ok. 262 kcal

2 garści rukoli
2 duże plastry arbuza
60 g fety
parę listków mięty
2 łyżki orzeszków piniowych
2 łyżeczki sosu balsamicznego

Na talerzu rozłóż umytą i osuszoną rukolę, dodaj arbuza obranego i pokrojonego w kostkę (możesz usunąć pestki, będzie się wygodniej jadło). Posyp pokruszoną fetą i orzeszkami piniowymi uprażonymi na złoto na suchej patelni oraz listkami mięty. Polej sosem balsamicznym.

0 komentarze:

Prześlij komentarz